Edukacja finansowa 5-latka. Jak ja to robię?

Edukacja finansowa 5-latka. Jak ja to robię?

Opowiem Ci dzisiaj w jaki sposób wdrażam w świat pieniędzy mojego 4,5 letniego syna. Jeżeli wydaje Ci się, że jako autor bloga o edukacji finansowej dzieci i młodzieży, stosuję jakieś magiczne sztuczki lub nieustannie rozmawiamy w domu o finansach, to jesteś w błędzie.

Fakt, tematem edukacji finansowej zajmuję się zapewne nieco więcej niż przeciętny rodzic. Wychodzę też z założenia, że nauka ma być przyjemnością i zabawą, dopasowaną do możliwości i pewnych predyspozycji dziecka, dlatego w tematy finansowe wdrażam swojego syna powoli i bez zbędnej presji.

Edukacja finansowa 5-latka. Od czego zacząłem?

Edukacja finansowa zaczyna się tak naprawdę już od pierwszego roku życia, najpierw poprzez obserwacje dziecka i doświadczanie pewnych zachowań (konsumenckich), a potem przez konkretne jego działania (nawyki).

Do 3-4 roku życia ważne jest, aby ograniczać dziecku bodźce, które mogą negatywnie wpłynąć na jego postrzegania świata. Co mam na myśli?

Po pierwsze – ograniczenie telewizji lub Internetu – starałem się, żeby nie przesadzać z czasem spędzonym przed telewizorem na oglądaniu bajek lub reklam, które w największym stopniu wpływają niekorzystnie na kształtowanie postaw przyszłego, młodego konsumenta.   Istotne było też dla mnie, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której telewizor, tablet lub komórka powodują pewnego rodzaju zatracenie się dziecka i nie reagowanie na otoczenie.

Wydaje mi się, że pod tym kątem cel swój osiągnąłem, bo kiedy np. proponowałem synowi wspólną zabawę w momencie oglądania czegoś na tablecie, niemal zawsze potrafił odstawić bajkę i zająć się zabawą. Był to dla mnie sygnał, że zabawa z tatą była i nadal (mam nadzieję) jest dla niego bardziej atrakcyjna niż to, co akurat ogląda w komórce.

Po drugie – ograniczanie ilości zabawek. Chodzi o to, żeby nie otaczać dziecko zbyt dużą ich ilością. Korzystnie wpłynie to na zasobność Twojego portfela, ale również uchroni dziecko przed materializmem.

Po trzecie – ograniczanie wizyt w centrach handlowych. Nie polecam wspólnej rodzinnej rozrywki w centrum handlowym razem z dzieckiem w wieku do 3-4 lat. Są lepsze formy spędzania wolnego czasu niż chodzenie po sklepach.

Jak przekazuję synowi wiedzę o pieniądzach?

Przede wszystkim staram się wykorzystywać nadarzające się ku temu okazje, a więc np. podczas wizyt w sklepie, w trakcie dyskusji dotyczących kupowania, planowania wydatków, oszczędzania itp. To właśnie wtedy tłumaczę mu podstawowe zasady zarządzania pieniędzmi. Wykorzystuję do tego również niektóre gadżety oraz zabawy.

Sklep

Na początku były zabawy w sklep z użyciem prawdziwych pieniędzy. Syn najpierw wcielał się w rolę sprzedawcy, potem w kupującego. Za każdym razem gdy coś kupował lub sprzedawał, wymienialiśmy się monetami. Ich wartość nie miała znaczenia, ponieważ nie rozróżniał ich. W zabawie wykorzystywaliśmy też karty płatnicze.

kasa

Kiedy ja pełniłem rolę kupującego, po zakupach i pozostawieniu pieniędzy w sklepie, udawałem, że idę do pracy. Siadałem przed laptopem i zaczynałem na nim pisać. Po jakimś czasie zabierałem kolejne monety i wracałem do sklepu. O tym co robię w danej chwili mówiłem głośno, np. „O! Widzę, że nie mam już w portfelu pieniędzy. Teraz żeby coś kupić muszę iść do pracy i zarobić. Jak uzbieram jeszcze kilka monet, kupię sobie jeszcze książkę”.

Oczywiście wizyty w prawdziwym sklepie stanowią jeszcze lepszą okazję do nauki nawyków związanych z zakupami. Synowi wielką frajdę sprawia zapłacenie samemu za zakupy, podając kasjerowi pieniądze lub kartę płatniczą.

Książki

Codzienne wieczorne czytanie przed snem to nasz rytuał. Czytamy różne książeczki, a jedną z nich jest „Basia i pieniądze”.  To krótkie opowiadanie opisuje wyprawę mamy z Basią i Frankiem do sklepu. Dzieci są zachwycone wyjazdem na zakupy, które stanowią świetną okazję do wyjaśniania takich zagadnień jak: potrzebę tworzenia listy zakupów, zasady promocji, funkcji jaką pełni bankomat, wyjaśnienie różnicy między prawdziwymi potrzebami a zachciankami, wytłumaczenie czy gromadzenie niezliczonej ilości przedmiotów jest rozsądne, uświadomienie, że pieniądze pochodzą z pracy.

Serdecznie polecam.

Skarbonka

Skarbonka stoi w pokoju syna. Wrzuca do niej pieniądze otrzymywane od nas-rodziców oraz od dziadków. Pieniądze, które lądują w skarbonce są jego i to syn decyduje na co je wydać. Przeznacza je w tym momencie na niemal wszystko co jest związane z Lego Ninjago (figurki, naklejki, gazety) – jest ich prawdziwym fanem.

Do skarbonki trafiają także monety, będące resztą z zakupów. Wrzucając je do skarbonki, od jakiegoś czasu syn pyta mnie, co może za nie kupić (tzn. ile figurek, gazet itp.). Wie, że banknoty mają większą wartość niż pojedyncze monety.

Jeśli syn mówi, że chciałby coś sobie kupić, sprawdzamy czy w skarbonce jest już odpowiednia ilość pieniędzy. Jeśli brakuje, mówimy, że musi jeszcze uzbierać (wtedy wspomina o Świętym Mikołaju, albo o swoich urodzinach :))

Czego nie robię?

Synku, chodź chwilkę usiądziemy i porozmawiamy o pieniądzach. Opowiem Ci jak się z nimi obchodzić ” – takie podejście u nas nie przejdzie. To nie ten etap, choć mam nadzieję, że takie chwile również zagoszczą w naszym domu. Wszystkie finansowe mądrości staram się przekazywać  synowi sytuacyjnie.

Z niecierpliwością czekam na moment, kiedy do edukacji finansowej syna, wprowadzimy np. gry planszowe.

Na tą chwilę świadomie również rezygnuję z wycieczek do miejsc związanych z pieniędzmi, np. do warszawskiej giełdy lub Centrum Pieniądza.

Nie zagłębiam również syna w tematy ekonomiczne.

Jak widzisz wiek 4,5 – 5 lat traktuję dopiero jako początek prawdziwej, aktywnej edukacji finansowej, angażującej zarówno mnie, jak i syna.

Moje błędy.

Nie ma chyba rodzica, który nie popełnia błędów. Zastanawiałem się ostatnio, jakie cechy powinien mieć dobry rodzic. Wyszło mi, że powinien charakteryzować się otwartą głową, pokorą oraz zaangażowaniem.

W kontekście dotychczasowej edukacji finansowej mojego syna, posypując głowę popiołem, doszukałem się trzech rzeczy, których albo mogłem unikać, albo mogłem zrobić je lepiej.

  1. Zdarzało mi się chyba zbyt często ulegać presji w sklepie i kupować rzeczy, na które miał ochotę mój syn.

Mimo wszystko zauważam, że im jest starszy, tym „łagodniej” jest w stanie przełknąć moją odmowę na zakup czegoś.

W chwilach kryzysowych w sklepie, sprawdzało się wytłumaczenie synowi, że aby kupić daną rzecz musimy sprawdzić jeszcze ceny w innych sklepach lub w Internecie, bo być może gdzie indziej jest tańsza. Po powrocie do domu syn zazwyczaj zapominał o tej rzeczy. Świadczyło to o tym, że nie była dla niego aż tak istotna.

  1. Patrząc na ilość zabawek w pokoju syna stwierdzam, że mogłoby być ich trochę mniej.
  2. Kiedy syn miał ok. 3 lat, wracając z pracy często kupowałem mu drobną rzecz (zabawkę lub słodycze). Dochodziło do tego, że kiedy wracałem z pustymi rękoma, pierwsze pytanie syna u progu drzwi, brzmiało: „Co kupiłeś?”.

Pocieszeniem dla mnie może być to, że odkąd prowadzę bloga (od stycznia 2017r.) powyższych błędów staram się już nie popełniać :).

Czego jeszcze uczę?

Przekazując synowi wiedzę dotyczącą pieniędzy na tym etapie, tłumaczę mu najważniejsze zasady, a więc m.in. to, że pieniądze biorą się z pracy. Uczę go szacunku do pieniędzy, zwracając uwagę na to, żeby jakiekolwiek monety, które zobaczy w domu wrzucał do skarbonki. Podkreślam, że jeżeli coś kosztuje więcej, trzeba na ten zakup odłożyć więcej pieniędzy. Zachęcam go do ustanawiania swoich większych celów zakupowych, by mieć motywację do oszczędzania. Uczę go podejmowania decyzji. Za przykład niech posłuży ta oto sytuacja sprzed kilku dni.

Będąc w sklepie syn zapytał czy kupię mu dwa opakowania kart Lego Ninjago. Oczywiście nie mieliśmy tego w planach, więc nie byłem chętny by je zakupić. Ostatecznie zaproponowałem mu taki układ: jeśli chce 2 opakowania, to kiedy wrócimy do domu odda mi ze swojej skarbonki równowartość zakupu. Jeśli jednak nie chce wykorzystywać swoich kieszonkowych, zgodzę się tylko na jedno opakowanie, pod warunkiem, że przez 5 kolejnych dni nie kupimy żadnej, kolejnej zachcianki. Chwilę pomyślał i przystał na te warunki.

***

Edukacja finansowa sprawia mi dużą frajdę. Możliwości i sposobów nauki w warunkach domowych jest mnóstwo. Wszystko zależy od naszej kreatywności, wyobraźni i zaangażowania.

Jestem bardzo ciekawy w jaki sposób Ty uczysz swoje dziecko podejścia do pieniędzy. Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się swoimi pomysłami lub doświadczeniem w komentarzu.

Dodaj komentarz

Close Menu