Wesele to jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu człowieka. Dzisiaj chciałbym poruszyć finansową kwestię organizacji takiego wydarzenia i spojrzeć na nie z punktu widzenia rodzica. W dniu publikacji tego wpisu, sam wybieram się na wesele, stąd pomysł, aby napisać o tym kilka słów.
Zastanawiam się, czy za kilkanaście lat wesela w tej najbardziej popularnej formule przetrwają. Osobiście uważam, że takie imprezy często organizowane są „na siłę”, szczególnie wtedy, gdy zaprasza się rodzinę, z którą widujemy się na przykład raz na 5 lat. Często to właśnie rodzice układają listę gości, sugerując młodym, że tej ciotki to nie wypada nie zaprosić, a tamten wujek to też musi być koniecznie.
Mój ślub był skromny w obecności najbliższej rodziny. Żadnej zabawy, muzyki i śpiewów. Zwykłe przyjęcie i obiad w domu. Nie żałujemy, bo nie nadawaliśmy temu wydarzeniu jakiegoś wielkiego znaczenia.
Wesela kojarzą mi się z kiczem. Znajduję oczywiście kilka pozytywów. Na przykład z punktu widzenia pary młodej to świetny moment, aby wspólnie poznać swoje możliwości organizacyjne, takie ja planowanie, czy zarządzanie weselnym budżetem.
Z punktu widzenia rodziców pary młodej, wesele to zawsze koszt. W imię dobrej zabawy i poczucia obowiązku, rodzice potrafią brać kredyty i zadłużać się, aby tylko wesprzeć w organizacji takiego przedsięwzięcia. Takiego podejścia nie rozumiem. Takiego rozwiązania nie akceptowałbym, jako dziecko takiego rodzica. Nie pozwoliłbym i nie chciałbym, aby rodzice z mojego powodu zadłużali się.
No właśnie – czy organizacja wesela przez rodziców i ich finansowe wsparcie powinny być ich obowiązkiem? Moja odpowiedź brzmi: nie.
To impreza młodych. Chcą mieć duże wesele i setki gości? Świetnie – zapłaćcie za nich. Nie macie pieniędzy? – zorganizujcie coś skromnego. Nie ma co się kopać z własnymi możliwościami. Ta impreza naprawdę nie jest aż tak istotna.
Będąc rodzicem nie czuję obowiązku dokładania się do wesela. Jeżeli dla kogoś jest to ważne i czułby się z tym źle, że nie może wesprzeć finansowo swojego dziecka, to wystarczy ustalić sobie taki cel i sukcesywnie odkładać pieniądze i oszczędzać na przyszłość swojej pociechy. Mój syn ma 7 lat, więc mam pewnie kilkanaście lat na to, żeby przygotować się finansowo na to wydarzenie, o ile w ogóle do niego dojdzie (albo o ile dożyję:)).
Wesele wcale nie musi być pierwszym wspólnym, poważnym wydatkiem młodej pary. Szczerze to wolałbym jako młoda osoba zainwestować swoje pierwsze oszczędności np. we wspólne mieszkanie (wkład własny) lub w start swojej działalności.
Rodzicom często zależy na tym, aby ich dziecko przechodziło poszczególne etapy swojego życia stereotypowo, tak jak zazwyczaj się przyjęło. Bo tak jest bezpieczenie, bo inaczej nie wypada. Szkoła, studia, samochód, ślub, mieszkanie, dzieci. Taki schemat dla wielu byłby idealny. I finanse mają podążać właśnie za tą ścieżką. Masz oszczędności i skończyłeś studia? Świetnie, to teraz pomyśl o samochodzie, albo o ślubie i weselu. Mieszkanie to później, a dzieci na końcu.
Oczywiście, że życie zaskakuje i burzy czasem wszelkie plany. Nie mniej jednak, jako rodzic nie zamierzam w jakikolwiek sposób wpływać na decyzje swojego dorosłego dziecka.
Zakładam, że do tego czasu, do momentu kiedy syn opuści rodzinny dom i stanie się w pełni samodzielny, nauczę go jak mądrze obchodzić się z pieniędzmi, by podejmował najlepsze dla siebie decyzje.